"Powrót thrashowego kwartetu - wywiad z Anią dla PSYCHO Magazine" (03.02.2005)
MONASTERY (chodzi mi o polskie, bo chyba każdy kraj ma swoje Monastery!!!) to nazwa, która przewija się od wieków w metalowym światku „made in poland”. Najgłośniej o nich zrobiło się w czasach, gdy wydali kasetę "Święta Inkwizycja", która rozchodziła się wtedy jak świeże pączki w tłusty czwartek!! Potem jakoś ślad i słuch po nich zaginął. Po siedmiu latach milczeniach w 2003 roku na świat wyszła płytka demo „Shattered Faith", która………. Zainteresowanych odsyłam do naszego działu RECENZJE, gdzie znajdziecie kilka zdań na temat tego wydawnictwa. I właśnie o tym wydawnictwie, o planach MONASTERY i innych sprawach pogadałem z osobą, przy której serducho mocniej bije… Przeczytajcie uważnie to, co miała do powiedzenia ANIA, odpowiedzialna za wokale w MONASTERY, a miała do powiedzenia dużo……... Miłej lektury.
1. Cześć Aniu. Od wydania rewelacyjnego dema „Shattered Faith" minęło już troszkę czasu. Co teraz porabia MONASTERY? Chyba nie będzie znowu przerwy 7-mio letniej między materiałami??
Witaj Robert! No cóż… nie zaplanowaliśmy takiej przerwy… Mam nadzieję, że tym razem będziemy mieli więcej szczęścia… Zarówno demo „Shattered Faith” jak i materiał na pełną płytę nagraliśmy półtora roku temu (2003) ale musieliśmy zająć się czymś innym… Otóż w międzyczasie wrócił do nas dawny bębniarz „Mały”(z pierwszego składu) i byliśmy trochę zajęci „ogrywaniem” materiału. Musieliśmy też wprowadzić kilka poprawek w nagraniach, ponieważ zawsze zależało nam aby materiał z CD i materiał zagrany live był możliwie taki sam. Myślę, że jak dobrze pójdzie, płyta ujrzy światło dzienne w tym roku.
2. Wiem, to pytanie zabija, ale może młodszym ludkom przypomnisz tak w mega skrócie historię waszej kapelki?
A oto historia zespołu Monastery w meeeeeeeega skrócie! Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami była sobie kapela Monastery, która zabawiała gawiedź elektrycznymi lutniami, szarpiąc struny w rytm skrzypienia diabelskiego koła, na którym łamano kości niegrzecznym dzieciom… Ponad dachami domostw, prócz ostrych odgłosów skrzypiącego drewna, naoliwionego metalu i wycia wiatru, rozlegały się nieczyste dźwięki jakby z piersi starej czarownicy… Tak jak onegdaj, tak i dziś Monastery przygrywa klasyczne dźwięki thrashowe w klimatach amerykańskiego Bay-Area z małą domieszką core'a… Jako że historia Monastery sięga poprzedniego tysiąclecia teraz trochę faktów dla naszych najmłodszych milusińskich… Zupełnej genezy nikt ze współcześnie żyjących już nie pamięta… jednak po ostatnich wykopaliskach ustalono, że początkowo było dwóch gitarzystów z trzema gitarami, perkusista z dwoma centralkami, a do tego na basie przygrywał i śpiewał Kuba (do 1994). Badania paleontologiczne wykazały, że następnie (1995) do zespołu dołączyła dziewczyna i tak nastały czasy babskiego wokalu. W międzyczasie basistów było wielu… perkusistów też paru i tylko jeden kolejny wokalista. W rezultacie próbę czasu przeszli najbardziej odporni na ówczesne plagi członkowie stada, czyli: jeden gitarzysta (Poland), jeden perkusista (Mały), jeden basista (Jabol) i jedna wokalistka (Anula) i oto mamy cały dzisiejszy thrashowy kwartet - Monastery! Od czasu powstania, w I poł. lat ’90, zespół pod nazwą Monastery zaistniał na rynku muzycznym grając wiele koncertów (m. in. Jarocin Festiwal, Shark Attack) co zaowocowało wydaniem kilku materiałów demo oraz dwóch płyt: "God Save" i "Święta Inkwizycja" (– ta ostatnia sprzedała się oficjalnie w nakładzie ponad pięciu tysięcy sztuk). Od początku istnienia mocną stroną Monastery było, i do dziś pozostaje granie koncertów na żywo, podczas których zespół wykonuje w większości własne kompozycje. Obecnie Monastery pochłania praca w studio… praca nad nową, trzecią w historii zespołu, płytą…
3. Powiedz mi, co mam zrobić, by zdobyć wasze stare nagrania. Chodzi mi o wszystkie pozostałe pozycje oprócz „Shattered Faith. Kasetę „Św. Inkwizycja” gdzieś miałem, ale teraz …. Ni cholery, znaleźć nie można. Ja ten i pozostałe materiały chcę i pożądam:)
No nie wiem… może poszukaj jeszcze gdzieś na strychu albo w piwnicy… Przecież nie oddam Ci swojej płytoteki! Albo już wiem, może wykradnę wszystkie kasety z zespołowego sejfu i wyślę Ci za opakowanie czekoladek nadziewanych alkoholem! Cha!Cha! A tak serio, wiem, że istnieją ludzie, którzy tak jak Ty chcieliby mieć stare nagrania Monastery. Dlatego myśleliśmy o reanimacji starego materiału. Wiąże się to z przeprowadzeniem remasteringu. Nie wykluczone, że w przyszłości się do tego zabierzemy, jednak teraz nie jest to dla nas sprawą priorytetową… jest nią nowa płyta!
4. Jak to jest, ze wydaliście moim skromnym zdaniem (chociaż ja się nie znam!!) rewelacyjny materiał i jakoś nie zrobiło się o was tak głośno jak by wypadało, po nagraniu takiego dema. Dlaczego??
Miło, że Ci się podoba. Zależy co to znaczy „głośno” (?) Jest pewna grupa osób, które też słyszały ten materiał i odnieśli się do niego nawet więcej niż pozytywnie ale widocznie nie wszyscy słuchają takiej muzy… Pewnie nie jesteśmy zbyt „trendy” i działamy w dość głębokim podziemiu … Może jest tak dlatego, że gitarzysta zgolił długie baty i urósł mu brzuch od piwa, albo może dlatego, że jego solówki są zbyt melodyjne, albo może dlatego, że wokal jest zbyt babski, albo może dlatego, że mamy kolorowe tatuaże a nie czarne, a może… w wytwórniach pracują same tendencyjne, męskie, szowinistyczne i głuche świnie!!! No, może nie we wszystkich…
5. „Shattered Faith" jak na materiał „domowej” produkcji całkiem nieźle brzmi. Zdradź mi jak i gdzie był ten materiał nagrywany.
Demo zostało nagrane tradycyjnie czyli w piwnicy naszego domu. Poland (git.) pracuje jako akustyk i dysponuje aparaturą więc mieliśmy dostęp do miksera, mikrofonów itp. Do tego mamy komputer z odpowiednią kartą muzyczną i tak właśnie powstały nasze nagrania. Poland często nagłaśnia wsiowe festyny ale czasem realizuje też nagrania zespołom, o których w radiu nie usłyszysz… to znaczy zależy w jakim radiu…
6. A może to kobieta na wokalach przeraża potencjalnych wydawców? Wiesz, metal, to faceci, skóra, diabeł i fanki w topless……… hahaha
No tak... dzięki, muszę być naprawdę przerażająca! :-) Hu-hu-hu!!! (tu: odgłos ducha w starym prześcieradle!). To są chyba jakieś pieprzone średniowieczne stereotypy! Ale, oczywiście wcale nie uważam, że wszystkim musi się podobać muza z damskim wyciem… Chociaż prawie wszystko się zgadza, chodzimy w skórach i mamy też fanki (ups!) A diabeł? Na pewno słyszałeś, że…gdzie sam nie może tam babę pośle! Ale wróćmy do wydawców. Muszę powiedzieć, że dawny wydawca Monastery wykazał bardzo nowoczesne podejście do damskich wokali i był bardzo zainteresowany naszym poprzednim demo „The Evil Has landed” (1996). Zaraz po nagraniu pojechaliśmy do Baron Rec. na Śląsk i zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci z naszym materiałem, jednak nasz pech polegał na tym, że gościu popadł w tarapaty finansowe i w ogóle musiał zwinąć interes… A dzisiejsi potencjalni wydawcy… Zastanawiam się gdzie ich mam? Pewnie dokładnie tam gdzie oni nas mają! Większość firm, które chcieliśmy zainteresować naszym materiałem po prostu nie ma odwagi. Takie czasy... Zapaść fonograficzna, nikt nie chce ryzykować, a w rozgłośniach radiowych po prostu kupa. Ale niestety mam wrażenie, że to nie tylko kwestia odwagi. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że istnieje gatunek pseudo-melomanów, którzy znają się na muzyce metalowej tyle co gęś na rachunku prawdopodobieństwa! Jakieś konkretne zainteresowanie wykazało kilka wytwórni zagranicznych, a przynajmniej sensownie nam odpowiedziały na nasze listy i dwie polskie. Reszta naszych rodzimych pseudo-firm, cóż… szkoda gadać. Oczywiście nie powinnam tu generalizować bo to nie dotyczy wszystkich, z którymi mieliśmy kontakty i nie chcę obrażać tych, którzy są w stosunku do nas w porządku. A może to kwestia naszej polskiej mentalności… Nasuwa mi się tutaj taki przykład: otóż nikt nie pamięta czasów kiedy pewnej, obecnie znanej w świecie, polskiej kapeli nikt w Polsce nie chciał, a jak tylko im się udało na Zachodzie to jakoś tak nagle wszyscy w kraju poznali się na ich muzyce i zaczęli bić brawo… Konkluzja jest taka, że nie będziemy nikomu się narzucać. Wiemy jakie są nasze możliwości i jakie są możliwości rynkowe. Dlatego rozważamy czy nie wydać płyty we własnym zakresie ale jeszcze nie przesądzajmy…
7. Dla mnie jesteście takim polskim HOLY MOSES. Świetny thrash metal i piękna kobieta na wokalu. Czyli prawdziwy samiec jest usatysfakcjonowany: jest co posłuchać i na co popatrzeć;)
He!He! Chociaż do Holy Moses nam daleko to dzięki za porównanie nas do tej kapeli. To było miłe bo jak dla mnie HM to zajebista załoga i bardzo dobry wzór do naśladowania. Słychać, że ważną rolę gra dla nich jakość. Doskonale wiedzą czego chcą i są uparci w dążeniu do celu… Ja też wiem czego chcę, chociaż z różnych powodów nie zawsze udaje się osiągnąć zamierzony cel. Nie ma lekko! Mimo tego dalej jestem uparta… Niestety zdaję sobie przy tym sprawę, że niektórzy nigdy mnie nie zrozumieją…
8. A jak koncerty?? Zagrajcie kiedyś bliżej mnie, chętnie przejadę się na wasz GIG:)
Koncerty, jak najbardziej gramy! Nie wyobrażam sobie funkcjonowania kapeli bez grania koncertów na żywo! Nawet mam wrażenie, że osobiście lepiej wypadam w wykonaniu live niż w nagraniach. Bywają oczywiście różne koncerty, lepsze i gorsze… Jeśli na koncercie jest dobrze, wtedy za sprawą zajebistej atmosfery bardzo się wczuwam w to co robię i czasem moszując znikam w tle… he!he! Raz graliśmy na takiej większej scenie i tak się tam zakręciłam, że straciłam równowagę i wylądowałam za kotarą nakrywając się nogami! Chłopaki oczywiście nie przerwali grania utworu tylko byli trochę zdezorientowani nagłym zniknięciem wokalistki! Ostatnio w pewnym klubie nawet krew się polała (!), Poland tak się rozszalał w solówce, że rozwalił dziewczynie łuk brwiowy gryfem od gitary! Może w naszym kraju nie jest aż tak różowo jakby się chciało pod względem gigów stricte metalowych (wyobraź sobie, że w niektórych całkiem dużych miastach w ogóle nie organizuje się takich koncertów!) ale jakoś udaje nam się mimo wszystko grać. Albo jesteśmy zapraszani do różnych klubów na koncerty albo sami bywamy organizatorami… Chętnie zagralibyśmy w Płocku, acz to jakieś 300 km od nas! Sugeruję żebyś znalazł jakiegoś szalonego sponsora i nas zaprosił! He!He! Za sprawą położenia geograficznego (mamy bliżej do Berlina niż do Warszawy) gramy głównie w Zachodniej Polsce. Zdarza nam się też grać za granicą, znaczy się za tą zachodnią….
9. Koncertowo musi nieźle brzmieć kawałek „Chryzantemy”. Mnie osobiście ten kawałek rozwesela… takie antidotum na zły humorek. Ale reakcje ponoć są różne na ten cover.
No tak, „Chryzantemy” mocno spolaryzowały naszych odbiorców. Jedni nas za to nienawidzą i pytają po co nam taki, cytuję: „harcerski gniot”, a inni nas za to uwielbiają, przychodzą na koncert i (o zgrozo!) nie mogą się doczekać właśnie tego kawałka… Na szczęście dysponujemy, wg mnie, co najmniej średnim poczuciem humoru i nagraliśmy ten cover po prostu dla jaj! Było tak, że kiedyś po paru piwach do naszych uszu dotarł tekst „zdradziłaś kurwo mnie…” (w wersji zespołu KURY Tymona Tymańskiego) i tak nas rozluźnił ten motyw, że postanowiliśmy koniecznie przerobić ten numerek bo Monastery zawsze miało jakiś odmóżdżony song specjalnie na koncerty, no a ten się świetnie nadawał. (Dawniej grywaliśmy, np. „Zuzia, lalka nieduża…” albo „Fuck’n Limits”.) Tak więc zaczęliśmy emitować „Chryzantemy” do uszu raczej pozornie grzecznej młodzieży oraz ku zgorszeniu słuchaczek Radia M. w moherowych beretach! Ale muszę Ci się do czegoś przyznać. Ostatnimi czasy nie w pełni uczestniczę w tym utworze bo już nim rzygam! Ludzie po prostu śpiewają go sami!
10. Nie zamierzacie wrócić do śpiewania kawałków w naszym ojczystym języku tak jak to było na „Inkwizycji”??
Może to mało patriotyczne, ale raczej nie zamierzamy. No chyba, że zdarzy się jakiś wyjątek… Angielski jest stworzony do śpiewania w ogóle a szczególnie do śpiewania rocka, metalu… Słowa w muzyce metalowej „in English” brzmią bardzo naturalnie. Użyłabym najchętniej porównania, że to połączenie jest tak oczywiste jak przesterowana gitara w metalu, jest jego częścią. No i jeszcze jeden argument na korzyść angielskiego, zdarza nam się grać w tzw. Unii Europejskiej…
11. No dobra, powiedzcie tym, co nie kumają english, o czym traktują wasze teksty i kto za nie jest odpowiedzialny?
Nad tekstami pracujemy wspólnie ja i Poland. On ma naprawdę niezłe pomysły, ja to potem tłumaczę i dodaję swoje trzy grosze. Zdarza mi się też tworzyć słowa do utworów samodzielnie od początku do końca. Teksty Monastery, powiedzmy, że pozbawione są sielankowego klimatu. Są raczej mroczne i smutne. Traktują o tym co się dzieje w ludzkich głowach. Mówimy w nich o życiu i śmierci, o miłości, zwątpieniu, o wierze czy raczej jej braku… Ujawniamy w nich także nasz, raczej chłodny, stosunek do instytucji kościoła czy do bezsensu wojen. O tak! Jesteśmy bardzo pacyfistycznie nastawieni do świata! W słowach naszych piosenek raczej zadajemy pytania, stwierdzamy fakty, wyciągamy wnioski ale na pewno nie udzielamy rad. (Jeśli macie jakiś problem, musicie niestety pisać do tygodnika „Bravo”!)
12. Zdradź nam plany na przyszłość MONASTERY?
To może na razie plany na pierwszą połowę roku 2005: 1. Płyta, płyta i jeszcze raz płyta! (jeśli jej nie skończymy w tym roku to obiecuję, że założę nową kapelę!) 2. Zagranie odpowiedniej dawki koncertów. 3. Wykonanie nowej wentylacji w naszej sali prób. 4. Posprzątanie sali prób (gdzie drwa rąbią… tam perkusisty wióry lecą…, no i te puszki od piwa… Zgroza!). 5. Wprowadzenie na stronie internetowej zespołu działu „sklepik”, gdzie będziemy proponować nasze koszulki oraz naszą nową płytę a niewykluczone, że także stary, zremasteringowany materiał.
13. Dwa słowa na koniec dla czytelników PSYCHO… proszę…… :-)
O.K. ale to będą moje życzenia… Wszystkim czytelnikom Psycho życzę wyłącznie dużo dobrej muzy przez cały rok, dużo dobrych artykułów, może nawet ciekawych odkryć muzycznych… A tym wszystkim optymistom, którzy organizują koncerty życzę aby się nie poddawali i trwali w swoim optymizmie. Może kiedyś Monastery zawita do Waszego miasta i zagra w Waszym ulubionym lub znienawidzonym pubie. Wspierajcie nas i takie kapele jak my, kapele z podziemia… Pamiętajcie o nas, i okazujcie to żebyśmy mogli wierzyć, że podczas tego krótkiego życia warto robić akurat to co właśnie robimy… Piszcie do nas maile (monastery @o2.pl)
Dziękuję za tą chwilkę mi poświęconą i mam nadzieję porozmawiać sobie już po wydaniu waszego nowego materiału.
Cała przyjemność po mojej stronie. Pozdrowienia dla całej załogi PSYCHO. …keep on thrashing…
pytał: Robert Łęgowik "Belanger", źródło: www.psychozine.int.pl