"TERAZ GRAMY DUŻO OSTRZEJ"
Fragmenty rozmowy z 'Polandem', gitarzystą Świebodzinskiej grupy Monastery

Monastery chyba bardzo się zmienił w ostatnim czasie ?

- Mieliśmy trochę zmian personalnych. Teraz śpiewa Ania Wolańska.

Zwykle bywa tak, że to, co gra dany zespół to w jakiejś mierze wypadkowa zainteresowań muzycznych jego członków. Jak zmiana składu odbiła się na muzyce Monastery ?

- Zespół na pewno traci, gdy wymienia się często ludzi. Potrzeba trochę czasu, żeby wszystko zgrać. Nie chodzi mi o poziom muzyków, a o rozumienie się na scenie. Co do muzyki, to tak się akurat złożłyo, że przed wszystkimi zmianami mieliśmy gotowy materiał na nową płytę. Wystarczyło więc, żeby nowi członkowie opanowali te utwory. Dopiero teraz zaczęlśimy dłubać coś nowego i pewnie będzie sychać, że ktoś nowy pojawił się w zespole.

Wspomniałeś o nowej płycie.

- Nie wiem czy będzie wydana. Od momentu, gdy weszła ustawa o prawie autorskim, skończyło się wydawanie takich jak my - zespołów znikąd. Dlaczego? Bo nie gwarantujemy sprzedaży miliona egzemplarzy, a wydanie pięciu, dziesięciu czy dwudziestu tysięcy kaset nie jest opłacalne. Podatki, spisanie umów, wypłacenie gaży... Dużo zachodu, a mało wpywów.

A co z wytwórnią, która wydała Wam Świętą Inkwizycję ?

- Byliśmy, rozmawialiśmy, właściciela firmy nie interesują już takie zespoły jak nasz.

I co teraz?

- Pozostają zachodnie wytwórnie albo jakieś nasze małe i niezależne. Szukamy takich, ale powoli. Zdarzały się już przypadki, że ktoś podpisywał kontrakt i na tym się kończyło. Wysyłaliśmy te kasety do większych wytwórni, ale często nawet nie odpisywały.

Niedawny koncert w zielonogorskim LO nr 4 zorganizowalicie sobie sami.

- Zasada jest prosta. Nie mówię o Żaganiu, Żarach, ale o rejonie Świebodzina, Kargowej. Tu albo robimy coś sami, albo jest robione wspólnie z nami. Mamy nagłośnienie, mikrofony, przody, akustyka. Wynajmujemy salę drukujemy plakaty, przyjezdnym zespołom wypłacamy zwrot kosztów podróży. Zysk jest taki, że gitarzyści mogą co najwyżej kupić sobie struny.

Czy często spotykacie się na próbach?

- Jak dużo koncertujemy, to ograniczamy się do prób generalnych, ale jak pracujemy nad czymś nowym, to bywa, że ćwiczymy dwa tygodnie dzień w dzień.

Jakie Monastery sychać dziś na koncertach?

- Zawsze było mi ciężko mówić o naszej muzyce. To trochę stary Slayer, troszkę Pantery... Ostrzej teraz gramy. Staramy się grać klasyczny metal. I ludzie się przy tym bawią. Trzeba grać nie to co modne, ale co się lubi.

Źródło: Gazeta Lubuska 1995, autor: Zdzisław Haczek

POWRÓT