"Wolimy żeby to nam lizano tyłki!"

Jak miło posłuchać takiej muzyki! Wpadający w ucho, ostry, świetnie zagrany thrash z genialną wokalistką! A jeśli wokalistka ma taki ogień że większość facetów może się schować w buty i skamleć o przebaczenie? I to na naszym podwórku! A jaka przyjemność sobie z tą wokalistką pogadać, mówię wam, masakra! Zapraszam do poczytania rozmowy o piwie, chujowiznach, zwierzakach i białych podkolanówkach.

- Witam! Nawet nie wiesz jak się cieszę że właśnie Ty będziesz odpowiadać na moje pytania! Bój się! Wywiad miał przeprowadzać Kruchy, bo to on dostał Wasze demo i puszczał przez jakieś 17 godzin podczas libacji. I tak też odebraliśmy Wasz materiał! Jako niesamowitą jazdę do machania głową i picia piwa, oczywiście niepozbawioną nieprzeciętnej inteligencji!

Witaj, witaj. Właściwie to nie wiem, co Ci tak wesoło bo ja jestem raczej nudna ale teraz, kiedy widzę oczami wyobraźni jak suszysz zęby z radości to mnie się też udziela i właśnie uśmiecham się teraz bez sensu do monitora... hi!hi!hi! Nasza muza rzeczywiście jest stworzona dokładnie do tego, do czego jej używaliście i bardzo mnie cieszy, że ta 'sztuka' Wam się spodobała, tylko kurde, jakoś tak żal mi się zrobiło, że nie było mnie na tej Waszej imprezce... (a jak nam jest szkoda! Ta muzyka motywuje do chlania, ludziska mówię wam! A tobie obiecuję że jeszcze się napijemy, nie minie cię… - Morten)

- Podejrzewam, że niewiele osób kojarzy Monastery, a przecież zespół ma już 12 lat na karku! Wstyd się przyznać, ale usłyszałem o Waszej kapeli dopiero dzięki "Shattered Faith" !!! Czemu to tak, i co robiliście tyle czasu?

Nie możesz mierzyć wszystkich swoją miarą, mogłeś nas nie znać bo może np. jesteś za młody! Cha!Cha! A tak serio, na pewno jest grupa osób, które nas kojarzą, jest nawet parę osób, które nas słyszały, w tym niektóre na żywo! Jeśli chodzi o koncerty to głównie dotyczy to zachodniej Polski, i tu można zaryzykować stwierdzenie, że jesteśmy lokalnie znani. Poza tym nikt o nas nie słyszał, no może za wyjątkiem Wschodnich Niemiec, Południowej Szwecji, Wielkiej Brytanii, Litwy, Łotwy, Białorusi, Ukrainy, Rosji a także U.S.A., Kanady oraz Peru... Ale wracając do naszego kraju, gdybym serio miała nawijać czemu poza lokalnym wyjątkiem nie zaistnieliśmy w pozostałych częściach naszego kraju to podam tylko parę argumentów, które zdołałam pomieścić w moim małym móżdżku: - gramy to co lubimy i rozumiemy, a thrash jest w tym kraju raczej mało popularny (i może dlatego tak mało w telewizji jest reklam dobrych produktów), - śpiewam głównie po angielsku więc nikt mnie tu nie rozumie, bo edukacja lingwistyczna w tym kraju woła o pomstę do nieba lub piekła (jak kto woli), - zamieszkujemy taką część naszego kraju, z której bliżej nam do Berlina niż do Warszawy, dlatego nie gramy zbyt często w tzw. Polsce "A". Żeby zaprosić nas na koncert do Lublina czy Białegostoku i zasponsorować nam zwrot kosztów dojazdu, nie mówiąc o piwie, którego nadużywamy... stać byłoby chyba tylko Michaela Jacksona albo nadużywającego prozac właściciela jakiegoś pubu, - jesteśmy kapelą podziemną a to chyba polega na tym, że istniejemy tylko w podziemiu czyli w dawniej kserowanych a obecnie wirtualnych wydawnictwach zwanych zinami (czytaj: źinami) a nie np. w ogólnie dostępnych magazynach dla gospodyń domowych takich jak Chwila dla Ciebie (jakbyście się Mięta Chłamerze pokazali to nawet bym waszej płytki nie tknął podejrzewam, więc tak trzymać! - Morten), - okazuje się, że również naszym problemem w podbijaniu serc większej grupy metalowców jest to, że z jednej strony jesteśmy za mało ortodoksyjni dla ortodoksów (np. wolimy bawełnę od skór z ćwiekami albo np. kolorowe tatuaże od czarnych) a z drugiej strony jesteśmy za ostrzy dla przeciętnego odbiorcy typu Woodstock czyli np. koszula w kratę i glany, - nie narzucamy się nikomu bo nie mamy menadżera, który wysysałby naszą krew i podgryzał w dupę wytwórnie płytowe. Czekamy aż propozycje same do nas przyjdą i nie wiem jak to się dzieje, bo nawet jakieś przychodzą..., - podjęliśmy samodestrukcyjną decyzję, że nie zgłosimy się do programu Idol (tak w sumie to nie wiem czemu...) po tym programie na pewno byś o nas usłyszał... (ha! I rybka, bo nie oglądałem tego programu, więc to, że Was usłyszałem to musi być jakiś znak z podziemi - Morten)

Ale jak zauważyłeś, niezależnie od powyższych argumentów od ponad dekady zespół Monastery uprawia proceder destrukcji piosenek.

- Tak Was ostatnio słuchałem, i stwierdziłem, że jest w Waszej muzyce wszystko, co w thrashu najlepsze - ciężar TESTAMENT, SLAYERowskie sola i szwedzkie połamanie! Mimo iż posiadacie zwrotki, refreny itd., to jednak każdy jest zagrany inaczej!

No tak, bardzo lubimy i Testament i Slayera i Megadeth i Panterę i jeszcze parę innych kapel z panteonu metalowego, ale też słuchamy np. klasyki rocka. Powiedzmy, że po prostu gramy rock and rolla, a że jest on trochę inny niż ten, który można usłyszeć w radio... to jednak dalej są to tylko piosenki... Staramy się nie wzorować na nikim konkretnym, ale wiadomo, że słuchanie różnych kapel może wpływać na kształt tego, co tworzymy. Inspiracja materiałem idola połączona z własną inwencja to przepis na nową jakość. W ten sposób można stworzyć zajebistego potwora!

- Specjalnie nie wspomniałem wcześniej o Tobie! Skąd pomysł żeby śpiewała dziewczyna? W pierwszej chwili, kiedy zobaczyłem Cię we wkładce to zwątpiłem. A potem uśmiech wyrósł mi taki, że mógłbym zapiekankę wszerz wpieprzyć! Ale ty masz głos! Uczyłaś się gdzieś śpiewać?

Yyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy, (tak zwykle reaguję na komplementy) Dziękuję za laurkę. Początki były raczej mało oryginalne. Kiedy nosiłam jeszcze białe podkolanówki i czesałam się w dwie kitki czyli w szkole podstawowej pani od muzyki odkryła we mnie tzw. talent i kazała mi chodzić na dodatkowe zajęcia. Potem jakoś tak niechcący zaczęłam śpiewać bluesa, ale ciągle mi było mało i akurat przyszedł czas, w którym musiało mi się coś na pewno stać z garem, bo zamiast sobie spokojnie śpiewać bluesa odkryłam potrzebę darcia ryja i niszczenia piosenek. Zryty kubeł, to chyba był zgubny skutek pierwszych jaboli przyswojonych na wypadach szkolnych przez dziewiczy organizm... W międzyczasie przyszedł taki moment, że chłopaki wyjebali wokalistę z pierwszego składu (Kuba) i szukali kogoś na jego miejsce. Gitarzysta Poland, który miał mnie nauczyć grać na gitarze odkrył we mnie talent wokalny i kazał przyjść na kasting. Znałam materiał Monastery, bo już wcześniej zajmowałam się przekładem tekstów Kuby na angielski i bardzo polubiłam ich muzę. Musiałam chyba postradać zmysły, bo mimo strasznej burzy w mózgu trafiłam do nich na próbę. Byłam przerażona, ale kiedy stanęłam za mikrofonem poczułam się jak rybka w wodzie. Potem stado mogło mnie już tylko zaakceptować... To było w I połowie roku 1995. Przez trzy lata dawaliśmy czadu na koncertach, nagraliśmy demo "The Evil Has Landed". Tak zajebiście żarło aż się zesrało... Z nową płytą nie wyszło a Monastery przestał aktywnie funkcjonować (nie grał koncertów). W związku z naszymi chronicznymi owsikami, nie mogliśmy usiedzieć na dupie i na bazie składu Monastery (ja, Poland i Mały) znajdując po drodze basistę Jabola, utworzyliśmy inny zespół, rockowo-metalowy (Poisoned Art) i graliśmy głównie po pubach za piwo i pieniądze. Potem zaczęłam śpiewać w innej rockowej kapeli (A.S.O.). Śpiewanie w tej kapeli wiele mi dało, jeśli chodzi o tzw., przepraszam za słowo, roboczogodziny. Z resztą do dziś tam podśpiewuję. Czegoś nam jednak brakowało wśród tego (jak to mówi Poland) spedalenia muzycznego (jakby co, nie mam nic do gejów!) więc pojawiła się potrzeba powrotu na stare śmieci. Chłopaki przyszli do mnie z pytaniem czy bym nie wróciła... do Monasterów. Na początku nie byłam przekonana do powrotu i zaproponowałam im innego wokalistę i mieli z nim spróbować i spróbowali... Ale się nie sprawdził. Nawet fajnie śpiewał, ale też fajnie kradł (zajebał Polandowi mikrofony), więc przyszli do mnie jeszcze raz i wtedy wróciłam. Rok temu zmienił się u nas perkusista (Zala), który nas poważnie zdynamizował. Na razie nagraliśmy w tym składzie demo a teraz jesteśmy w trakcie nagrywania materiału na płytę.

- O czym traktują teksty? Ty jesteś ich autorką?

Teksty piszę ja i Poland. Ostatnio często jest tak, że on ma pomysł i naskrobie coś-tam po polsku, ja to tłumaczę na angielski a później razem pracujemy nad dalszym kształtem. Teksty Monastery traktują generalnie o tym, co się dzieje w ludzkich głowach, mówimy o miłości i o śmierci, o wierze i zwątpieniu, o aborcji, o zdradzie. W naszych tekstach raczej zadajemy pytania albo stwierdzamy fakty jednak nie udzielamy rad.

- Szczególnie zaciekawiła mnie jedna rzecz - w kawałku "Red Bitch" w pewnym momencie zeszłaś chwilowo na growling! Zrobiło to na mnie wrażenie! Będziesz śpiewać tak częściej? Zabrzmiało to jak Arch Enemy!

Cha! Cha! No to będziesz załamany! Zrobiłam to dla jaj! To proste, potrafiłabym śpiewać w taki sposób ale wolę brzmieć po swojemu i być sobą, niż jeszcze jedną growlingującą wokalistką. Nie wiem, może gdybym to rzeczywiście czuła... ale nie. Wokalistka z Arch Enemy wyraża się w taki sposób, bo to czuje a ja wyrażam się w inny sposób. Uważam, że każdy powinien wyrażać się tak jak czuje a nie tak jak inni by tego oczekiwali (myślę, że Marta się ze mną zgodzi (mówisz o Marcie z Enter Chaos? Na pewno tak, zapraszam więc do wywiadu z poprzedniego numeru. Ah, ta solidarność jajników - Morten). Ale może bzdury gadam... Widzisz, kiedyś usłyszałam jak jakaś dziewuszka zaśpiewała piosenkę O.N.A. dokładnie tak jak Chylińska, wtedy w pierwszej chwili byłam powalona! Myślałam, zajebiście, wręcz tak samo jak Chylińska! No właśnie, tak samo... i wtedy do mnie coś dotarło, to nie było to bo to nie było prawdziwe.

- Nigdzie nie ma wzmianki gdzie nagrywaliście demko, a przecież brzmienie ma zajebiste! Wszystko świetnie brzmi! A może to Wasz sekret, i nie chcecie żeby studio było oblegane przez inne kapele?

No, bo to tajemnica! Hi! Hi! Nagrywamy tam gdzie np. Witchmaster, Supreme Lord i takie tam kapele z garażu... W takim pokoju z komputerem i na dole w sali prób, czyli u nas w domu. Wiesz, Poland jest akustykiem z zawodu a cały sekret polega na tym, że on słyszy trochę niekonwencjonalnie, to znaczy nie słyszy na jedno ucho (o żesz kurwa, ja pierdolę! Chyba odetnę ucho jednemu takiemu pajacowi z Ostrowa, może się nauczy koncerty nagłaśniać - Morten)! Jeśli podczas nagrań zespołu za komputerem siedzi ktoś, kto jeszcze gra w tym zespole, ba! Jest liderem! To nie może być lepszych warunków do stworzenia zamierzonego efektu. Gorzej jest kiedy pojedzie się do tzw. profesjonalnego studia, gdzie faceci na co dzień nagrywają głównie reklamy do radia i początkujące zespoły z domu kultury, a potem nagle mają wyprodukować dobre metalowe demo... Ciągle ktoś u nas nagrywa i ledwo mogliśmy nagrać nasze własne wypociny, na szczęście to tylko demo, nagrane tak na próbę, mieliśmy mało czasu i może mało się postaraliśmy ale za niedługo będzie dostępna płyta, mam nadzieję, że będzie brzmiała jeszcze lepiej!

- Jak to jest być kobietą wśród zwierząt? Nie przeszkadza ci to np. podczas koncertów, gdzie samce mają znaczną przewagę liczebną?

Zwierzaki mnie lubią i ja je lubię (na szczęście nie mam alergii na sierść!). Nawet trzymam kilka darmozjadów w postaci kotów i psa. A jeśli chodzi o relacje w kapeli to lubię pracować z 'moimi' facetami i póki co, na próbach dobrze się rozumiemy (a po próbach jeszcze lepiej, szczególnie po wyjęciu zatyczek w uszach!). To samo dotyczy koncertów, ale jest tylko taki problem, że o ile nie pojedzie z nami jakaś kumpela to muszę samotnie chodzić do damskiego kibla. A na koncertach, rzeczywiście samców jest więcej niż samiczek. A może to o to chodzi! Demograficznie jest więcej kobiet a tu taki wybór! Che! Che! Same owłosione samce machające piórami u moich stóp! Czy kobieta o orientacji hetero może chcieć czegoś więcej!?

- Jakie są Twoje ulubione zespoły? Czego obecnie słuchasz? Jakich masz idoli?

Nie wiem, jestem spontaniczna, jeśli chodzi o słuchanie muzyki. Słucham bardzo różnej muzyki. Może Cię zaskoczę ale ostatnio tłukę Janis Joplin, fascynują mnie czasy w których żyła, cały ten hippisowski szit, czasem myślę, że lepiej byłoby gdybym żyła w tamtych czasach. Lubię AC/DC, Budgie, Led Zeppelin, lubię cały ten amerykański rock podszyty bluesem, słucham też różnorodnego jazzu. A z naszych metalowych klimatów lubię posłuchać Holy Moses, Pantery, Testamentu. Wracam też chętnie do starego Slayera i Megadeth. Jeśli mam słuchać czegoś dla przyjemności, mój wybór zależy wyłącznie od mojego nastroju, ale bywa też, że czegoś poszukuję w sensie technicznym, np. jak ktoś coś-tam zaśpiewał lub słucham z czystej ciekawości, np. jak brzmi dzisiaj taka a taka kapela.

- Chyba nie przykładacie się zbytnio do promocji - praktycznie oprócz katalogu PAGAN REC., nigdzie nic o Was nie ma!

No, jak już mówiłam, nie mamy agenta od promocji i jesteśmy bardziej artystami niż marketingowcami. Mimo naszego olewajstwa coś-tam gdzieś-tam jest, poszukałbyś trochę w sieci to pewnie coś byś znalazł, np. MetalRulez, BornToDieZine, Orgasm in Musica Magazine i jeszcze parę innych szmatławców. Ponadto bywamy puszczani w nocnych audycjach radiowych w różnych dziwnych rozgłośniach głównie o lokalnych zasięgach.

- A właśnie, jest jakiś odzew ze strony wytwórni? Szkoda trochę, że prawie wszyscy wydają kapele zza granicy, nie szukając po swoim podwórku.

Tak, nawet dostaliśmy kilka odpowiedzi. Kilka wytwórni, głównie zagranicznych nawet raczyło nam wysłać listy... Wszyscy chcą żeby całować ich w dupę a my wolimy żeby to nam lizano tyłki! Delikatnie mówiąc jest tak sobie albo lepiej powiem dosadnie - jest chujowo, z resztą nie spodziewaliśmy się w tym kraju niczego innego. Chyba jesteśmy za mało ortodoksyjni i za bardzo sielankowi. Poza tym rozważamy wydanie materiału samodzielnie. Jeszcze pomyślimy...

- Z ciekawostek. Skąd pomysł na "Chryzantemy Złociste"? Przecież zarówno przerobiony tekst, jak i sama muzyka mnie zabija! I czy dobrze się domyślam, czy podczas ostatniego słowa, "... nikt" zaczynałaś się śmiać?

Usłyszeliśmy "Chryzantemy" w wykonaniu zespołu KURY Tymona Tymańskiego i postanowiliśmy, że go zrobimy, bo Monastery zawsze miało jakiś odmóżdżony kawałek na koncerty (Zuzia, Fuck'n Limits). Kiedyś nagraliśmy ten kawałek i puściliśmy go Tymonowi na jakiejś imprezie na jamniku, stwierdził, że ta piosenka jest dla nas stworzona a potem spytał mnie przy okazji, dlaczego marnuję swój głos w kapeli metalowej (lepiej takiej, niż miała byś śpiewać w Ich Troje, na przykład - Morten)!!! Cha! Cha! W ogóle myśleliśmy, że to kawałek KUR, bo nie były nam znane inne jego wersje i chcieliśmy prosić Tymona o zgodę na jego granie. Wyszły jajca, bo ten stwierdził, że też nie ma pojęcia czyj to kawałek! Od tej pory rąbiemy "chryzantemy" na koncertach ku zgorszeniu młodzieży oraz dewotek przechodzących koło klubu, w którym akurat gramy! Później dowiedziałam się, że historia tej piosenki sięga okresu przedwojennego, ale wtedy te piękne cmentarne kwiatki stały sobie na fortepianie, w eleganckim kryształowym wazonie a nie we flaszce po wódzie! Kiedy to nagrywaliśmy, przez cały czas suszyłam zęby! Ale faktycznie na samym końcu już nie wytrzymałam!

- A jak było z intrem - wyszło spontanicznie, nagraliście próbę mikrofonu, czy wszystko było zaplanowane?

Było tak, że trochę się wygłupiałam przed mikrofonem żeby się wyluzować a potem Poland rzekł, ze to jest fajne i tak zostawiamy no i tak zostało.

- Jesteś chyba obdarzona dużym poczuciem humoru. W czasach, gdy wszyscy pozują na mężnych twardzieli i twardzielki (przynajmniej twarzy wszyscy już nie malują), ty zachowujesz pełen luz. Bardziej Ci to przeszkadza czy pomaga na scenie? Mnie osobiście Wasze demko kupiło całkowicie, takiej szczerości i radosnego podejścia dawno nie słyszałem.

Widzisz, zamiast wielkich balonów Bozia dała mi oprócz trudnego charakteru duże poczucie humoru. Tak serio, może w dzisiejszych czasach poczucie humoru jest niezbędne. Jeśli naprawdę je mam to chyba dobrze. Tylko czasem jak jest tak wesoło i nagle ja coś walnę to nikt się nie śmieje, w sumie to nie wiem czemu... cha!cha! Zdaję sobie sprawę, że mój luz bywa źle odbierany, prywatnie - przez moich sąsiadów a jeśli chodzi o odbiór na koncertach - przez tzw. ortodoksów. Nie powiem, że mam ich na środku dupy, bo słuchają naszych kawałków, nawet na nich moszują ale kiedy śpiewam balladę to jakoś tak się obruszają, że niby te ballady są w ogóle niepotrzebne. Może to i racja, ballada wpieprzona w środek programu koncertowego powoduje zaburzenie nastroju pędzącego walca i czasem nie gramy nic lajtowego przez cały program i dopiero na końcu wyciszamy. Ale za to na balladach, kiedy twardziele idą po piwo, laski się ożywiają i czasem mamy żeński mosz i też jest fajnie! Więc zawsze będzie nam towarzyszyła jakaś ballada, bo jak już wspomniałam, nie zamierzam być taka jak chcą inni i to dotyczy nie tylko mnie, ale i całej kapeli (brawo! Taka postawa to mi się podoba! - Morten).

- Brakło mi pomysłów na pytania i w ogóle zmęczyłem się tym wywiadem niemiłosiernie. Mimo to, jestem na tyle zadowolony, że mogę umrzeć szczęśliwy. Powiedz kilka słów czytelnikom, bo ja umieram i pozdrów ich ode mnie...

O.K., no to rdzewiej w pokoju jak Ci już życie zbrzydło, ale póki co, myślę, że musimy jeszcze wychlać razem jakiegoś browara. Ale pamiętaj, w tych sprawach jestem staroświecka, a to oznacza, że Ty stawiasz! Nie myśl, ze nagabuję Cię w ten sposób w ramach podrywu, ale po prostu zwyczajowo za udzielenie wywiadu domagam się dobrze uważonego honorarium "z pianą na dwa palce"! Cha!Cha! (napijem się, napijem, pożywim, posmatrim :) - Morten) Baj dy łej, podrawiam wszystkie zryte kubły obrośnięte moszem i wszystkich pozostałych pochłaniaczy Buldożera oraz zapraszam na nasze koncerty! Keep on s'thrash'ing : )

Morten - www.bulldozer.prv.pl

POWRÓT